Wtorek, 11 września 2012
ostatnie slonce
Z mateuszem i michałem ;) Praktycznie aż do zjazdu na woj do śremu jedziemy 3 całą szerokością jezdni. Jedziemy niby spokojnie, a ja przez chorobę nie mogę się odbudowac, cały czas mam jakieś niebagatelne tętno. Zdenerwowwałem się i jechałem swoje ;D Tak jak mi sie podobało.
Wiedziałem że się ujadę ale to dopiero nastąpi później ;D
W drodze do śremu ścigamy skuter. Skubany był odblokowany, lecieliśmy po 50 poprawiając jeden 2 i nic. Skuterki psia mac.
Dojeżdżamy do zaniemyśla, gdzie wypijamy 0.3 koli na głowę. Następnie do kórnika. Po chwili mateuszowi strzela sztyca :D Śrubka się ścięła :D Jedzie sobie na stojąco aż do kórnika, gdzie dostaje części z mojej starej sztycy ;) Proponowałem mu amortyzowaną sztyce, ale nie wiedzieć czemu odmówił.
2.15 na liczniku. mmm A co tam pojadę odprowadzic kolegów do poznania.
Jedna z gorszych decyzji tygodnia ;P Wracam przez czapury, rogalin. I zbliżała się i stało się :D Ujechałem się ;< Zrzucam sobie na małą i jadę te 26-8 ;< pod ten uporczywy wiatr. Jest mi gorąco w beret, chyba zaraz sie zagotuje. Tak sobie dojeżdżam do Rogalina gdzie wrzucam blat i jadę. Znowu jakieś dziwne tętno które mam w poważaniu i jadę do domu.
Oczywiście w domu wymarzony obiad po treningu .... zupa ... więc zjadam rybę z puszki ;P
Zdecydowanie nie jestem przyzwyczajony do treningu ponad 3h. Ostatni raz taki robiłem chyba w marcu w górach... Zresztą po co dłużej niż 3h jak w tym roku nigdzie nie przekroczyłem bariery tszy gadziny. ;)
Wiedziałem że się ujadę ale to dopiero nastąpi później ;D
W drodze do śremu ścigamy skuter. Skubany był odblokowany, lecieliśmy po 50 poprawiając jeden 2 i nic. Skuterki psia mac.
Dojeżdżamy do zaniemyśla, gdzie wypijamy 0.3 koli na głowę. Następnie do kórnika. Po chwili mateuszowi strzela sztyca :D Śrubka się ścięła :D Jedzie sobie na stojąco aż do kórnika, gdzie dostaje części z mojej starej sztycy ;) Proponowałem mu amortyzowaną sztyce, ale nie wiedzieć czemu odmówił.
2.15 na liczniku. mmm A co tam pojadę odprowadzic kolegów do poznania.
Jedna z gorszych decyzji tygodnia ;P Wracam przez czapury, rogalin. I zbliżała się i stało się :D Ujechałem się ;< Zrzucam sobie na małą i jadę te 26-8 ;< pod ten uporczywy wiatr. Jest mi gorąco w beret, chyba zaraz sie zagotuje. Tak sobie dojeżdżam do Rogalina gdzie wrzucam blat i jadę. Znowu jakieś dziwne tętno które mam w poważaniu i jadę do domu.
Oczywiście w domu wymarzony obiad po treningu .... zupa ... więc zjadam rybę z puszki ;P
Zdecydowanie nie jestem przyzwyczajony do treningu ponad 3h. Ostatni raz taki robiłem chyba w marcu w górach... Zresztą po co dłużej niż 3h jak w tym roku nigdzie nie przekroczyłem bariery tszy gadziny. ;)
- DST 120.38km
- Czas 03:52
- VAVG 31.13km/h
- VMAX 55.34km/h
- Temperatura 30.0°C
- HRmax 194 ( 96%)
- HRavg 155 ( 76%)
- Kalorie 3555kcal
- Sprzęt Cannondale CAAD8
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
było trzeba ściągnąć ten moherowy beret by było chłodniej :)
sq3mko - 20:40 wtorek, 11 września 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!