Niedziela, 3 października 2010
Killer 2 vs 0 tomasz
Mapa poglądowa pokazujaca drogi asfaltem.
[url][/url]
Przez całą wycieczkę towarzyszyli mi - jarzyna, młody oraz Paweł.
Ruszam z domu o godzinie 9.30 . Chwile czekam na moj holownik w postaci szosy jarzynowego. W końcu przybywa. Przed rozpoczęciem jazdy własciwej jade tak z 3-4 km na większej prędkości aby rozgrzac się :) Mateusz źle odbiera moje myśli i chce jechac 45 :) pfff ta jasne i jeszcze pod wiatr... W pewnym momencie zatrzymujemy się abym mógł poprawic czujnik od pulsaka. Dogania nas traktor który niestety jechał o 5-6 km za wolno.
Do poznania jedziemy przez tulce. Ostanio położyli tam mega asfalt do tego wiaterek w plecy i można jechac :D
Nad malte docieramy o 10.25. Średnia to 30 km :) Wiatr w plecy od tulcec bardzo w tym pomógł. Najlepsze jest z tego wszystkiego to, że dużo rozmawialiśmy i nie skupialiśmy się na jeździe.
Nad maltą kończymy kółko i udajemy się nad dziewiczą górę. I znowu wiatr... tym razem w bok.
Po tegorocznych doświadczeniach z killerem miałem pewne obawy ale o tym potem.
Na pagórek wjeżdżamy parokrotnie. Paweł uważa, że 5 razy, ja sądzę, że ok 4 razy + 3 pełne zjazdy killerem. Ludzie w sieci pisali, że najlepiej jedzie się środkiem. Nie zgodzę się z tym :) Mi odpowiadała najbardziej jazda lewą stroną, a po minięciu korzeni środeczkiem.
Przy pierwszej wizycie paweł strasznie chciał podjechac pod killera. Niestety nie udała mu się ta sztuka. Przy piewszym podejściu zatrzymujemy się w piasku... no comment. Za 2 razem byłem bardzo blisko zdobycia szczytu. Niestety przeszkodził mi w tym płaski kamień wielkości 10cmx10cm. czyhał na mnie pod stertą liści. No i bęc na boczek. Przerzutka zarobiła szlifa w okolicach wózka, oraz jak się potem okazało została skrzywiona. Nie jestem niestety w stanie określic co się wygięło, bo na razie nie miałem na tyle wolnego czasu aby to sprawdzic. Stwierdziłem, że nie poddam się i próbowałem dalej. Takich prób było z 5. Najlepszy jednak był ostatni raz. Do szczytu zabrakły mi 2 ostatnie korzenie...
Następnie udajemy się niebieskim szlakiem przed siebie. Nie mam pojęcia gdzie byłem oraz dokąd zmierzałem. Przerzutka zaś dawała niezłą solówkę. Od tamtego momentu czułem się bardzo niepewnie stając na pedałach.
Po drodze sflustrowany napędem zatrzymuje się i obracam rower. Wyginam trochę deorkę i jest trochę lepiej. Już tak nie skacze, ale dalej nie jest to ideał który miałem wyjeżdżając z domu.
Całą sytuację widział biegacz który okazał się również rowerzystą. Pogawędziłem z nim chwile. Serdecznie zapraszał mnie do Wrześna/Wągrowiec na ostatniego googola.
Jakoś tak sie stało, że dotarliśmy do Murowanej. Tam robimy postój pod biedronką. Młody wygląda nietęgo, a ja na podjazdach zaczynam miec lekki ból w kolanach.
Tego dnia odwiedzamy również krater po meteorycie. Jak na moje nic ciekawego, dopóki nie pomyślimy z jaką siłą ten odłamek walnął w glebe. Daje do myślenia :)
Kierujemy się do domu. Ja jade przez malte, gdzie spotykam następnych cwanaków którzy myślą, że wyprzedzanie da im punkty do reputacji na mieście. Kieruje się na tulce błądząc po stacji kolejowej. Jazda między wagonami jest bardzo specyficzna. Jakoś znajduje drogę na tulce i jade.
Gdzieś przed tulcami łapie kryzys. Dawno takiego klapka nie zaliczyłem... , wiatr w twarz sprawił mi nie lada trudności.
Zatrzymuje się w sklepie na narożniku i kupuje czekolade i snikersa. Wychodzę i siadam.
Spożywam posiłek, aż tu przyszedł pijaczek. Tylko go mi tu brakowało, na 1 rzut oka zaraz zacznie sypac tekstami "szanuje cie " i w ogóle. Każdy wie o co chodzi. Mój natrętny kolega w sklepiku zakupił denaturat. Coś czuje, że szykuje się do zimy ;p
Zbliżył się do rowera i musiałem wstac, bo nigdy nie wiadomo co takiego odwali. Za to on bawił się w najlepsze moim pedałem obracając go sobie. No k*** ta i zaraz bardzie chciał się przejechac. Nie ma bata zdechne po drodze ale jade z stąd zanim go skrzyczę.
I tak też ruszyłem powoli spokojnie w stronę domu.
[url][/url]
Przez całą wycieczkę towarzyszyli mi - jarzyna, młody oraz Paweł.
Ruszam z domu o godzinie 9.30 . Chwile czekam na moj holownik w postaci szosy jarzynowego. W końcu przybywa. Przed rozpoczęciem jazdy własciwej jade tak z 3-4 km na większej prędkości aby rozgrzac się :) Mateusz źle odbiera moje myśli i chce jechac 45 :) pfff ta jasne i jeszcze pod wiatr... W pewnym momencie zatrzymujemy się abym mógł poprawic czujnik od pulsaka. Dogania nas traktor który niestety jechał o 5-6 km za wolno.
Do poznania jedziemy przez tulce. Ostanio położyli tam mega asfalt do tego wiaterek w plecy i można jechac :D
Nad malte docieramy o 10.25. Średnia to 30 km :) Wiatr w plecy od tulcec bardzo w tym pomógł. Najlepsze jest z tego wszystkiego to, że dużo rozmawialiśmy i nie skupialiśmy się na jeździe.
Nad maltą kończymy kółko i udajemy się nad dziewiczą górę. I znowu wiatr... tym razem w bok.
Po tegorocznych doświadczeniach z killerem miałem pewne obawy ale o tym potem.
Na pagórek wjeżdżamy parokrotnie. Paweł uważa, że 5 razy, ja sądzę, że ok 4 razy + 3 pełne zjazdy killerem. Ludzie w sieci pisali, że najlepiej jedzie się środkiem. Nie zgodzę się z tym :) Mi odpowiadała najbardziej jazda lewą stroną, a po minięciu korzeni środeczkiem.
Przy pierwszej wizycie paweł strasznie chciał podjechac pod killera. Niestety nie udała mu się ta sztuka. Przy piewszym podejściu zatrzymujemy się w piasku... no comment. Za 2 razem byłem bardzo blisko zdobycia szczytu. Niestety przeszkodził mi w tym płaski kamień wielkości 10cmx10cm. czyhał na mnie pod stertą liści. No i bęc na boczek. Przerzutka zarobiła szlifa w okolicach wózka, oraz jak się potem okazało została skrzywiona. Nie jestem niestety w stanie określic co się wygięło, bo na razie nie miałem na tyle wolnego czasu aby to sprawdzic. Stwierdziłem, że nie poddam się i próbowałem dalej. Takich prób było z 5. Najlepszy jednak był ostatni raz. Do szczytu zabrakły mi 2 ostatnie korzenie...
Następnie udajemy się niebieskim szlakiem przed siebie. Nie mam pojęcia gdzie byłem oraz dokąd zmierzałem. Przerzutka zaś dawała niezłą solówkę. Od tamtego momentu czułem się bardzo niepewnie stając na pedałach.
Po drodze sflustrowany napędem zatrzymuje się i obracam rower. Wyginam trochę deorkę i jest trochę lepiej. Już tak nie skacze, ale dalej nie jest to ideał który miałem wyjeżdżając z domu.
Całą sytuację widział biegacz który okazał się również rowerzystą. Pogawędziłem z nim chwile. Serdecznie zapraszał mnie do Wrześna/Wągrowiec na ostatniego googola.
Jakoś tak sie stało, że dotarliśmy do Murowanej. Tam robimy postój pod biedronką. Młody wygląda nietęgo, a ja na podjazdach zaczynam miec lekki ból w kolanach.
Tego dnia odwiedzamy również krater po meteorycie. Jak na moje nic ciekawego, dopóki nie pomyślimy z jaką siłą ten odłamek walnął w glebe. Daje do myślenia :)
Kierujemy się do domu. Ja jade przez malte, gdzie spotykam następnych cwanaków którzy myślą, że wyprzedzanie da im punkty do reputacji na mieście. Kieruje się na tulce błądząc po stacji kolejowej. Jazda między wagonami jest bardzo specyficzna. Jakoś znajduje drogę na tulce i jade.
Gdzieś przed tulcami łapie kryzys. Dawno takiego klapka nie zaliczyłem... , wiatr w twarz sprawił mi nie lada trudności.
Zatrzymuje się w sklepie na narożniku i kupuje czekolade i snikersa. Wychodzę i siadam.
Spożywam posiłek, aż tu przyszedł pijaczek. Tylko go mi tu brakowało, na 1 rzut oka zaraz zacznie sypac tekstami "szanuje cie " i w ogóle. Każdy wie o co chodzi. Mój natrętny kolega w sklepiku zakupił denaturat. Coś czuje, że szykuje się do zimy ;p
Zbliżył się do rowera i musiałem wstac, bo nigdy nie wiadomo co takiego odwali. Za to on bawił się w najlepsze moim pedałem obracając go sobie. No k*** ta i zaraz bardzie chciał się przejechac. Nie ma bata zdechne po drodze ale jade z stąd zanim go skrzyczę.
I tak też ruszyłem powoli spokojnie w stronę domu.
- DST 131.00km
- Teren 65.00km
- Czas 06:27
- VAVG 20.31km/h
- VMAX 51.19km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 200 ( 99%)
- HRavg 151 ( 74%)
- Kalorie 5817kcal
- Sprzęt Corratec x-vert motion
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
W sumie racja, cały czas prawie gadaliśmy a i tak szybko poszło:) A, no i sorry za to 45 km/h, ale jak tak przyspieszyłeś to myślałem, że za wolno jadę:P Pozdro:)
Jarzyna - 18:00 wtorek, 5 października 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!