bikecross mosina
Do biura wpadam praktycznie w ostatniej chwili. 2 razy powtarzam swoją datę urodzenia, a i tak staje się juniorem :D Także pozdro. W pewnym momencie myślałem, że się pomyliłem. Ale niee raczej wiem której wiosny się urodziłem :)
Ubieram się, i szukam po ludziach pompki do opon. Znajduje się wkońcu i jade rozgrzewkę. Patrze jak piasek itd. Jest nawet na pewno beda tańce i harce ale cóż. Chwile przed startem dojeżdżam do kłosia. Jedziemy na start i kapec. Kolec od róży bądź czegoś równie dużego wbija mi się w oponę. W 10 minut wzorcowo zmieniłem nowiutką dętkę na jeszcze nowszą :D I jade bez zapasu.
Zjechaliśmy na rynek, pare osob minąłem bl bla bla i start właściwy. Chodniczkami, asfaltem, byle byc tylko bardziej z przodu. Ossowa wchodzi w niesamowitym tempie. Mijam ludzi jakby stali w miejcu :)
Gdzieś tam w oddali widzę kłosia którego próbuję dojsc. W końcu puściłem i masters mariusz odjechał. No to jade sam. I tak praktycznie wyglądało praktycznie całe 1.5 kółka. Cały czas sam, mimo iż ciagnałem pare osob nikt nie chce wyjsc na przód. Nie powiem bo mnie to trochę irytowało. Najlepsze akcje były na grajzerówce kiedy wytaźnie odbijałem w lewo, pokazywałem ręką zeby jechali (wszystko wzorcowo) a ekipa trzyma się mego koła jak przyklejona.
Na każdym bufeciku biore wodę w kubeczku które wykorzystuje do ochłodzenia się. Co za wspaniałe uczucie oblac sie wodą przy 30 stopniach w cieniu. Miodzio.
Generalnie 1 pętla bardzo mi się dłużyła przy wjeździe na 2 zgubiłem pół żela, 1.5 litra picia wypiłem, więc wiedzialem ze na następnym pit stopie bd musiał sie zatrzymac. Widząc jakieś koszulki na horyzoncie starałem się dojeżdżać.
Na bufecie tankuję. Coś tam zjadłem, upał daje się we znaki. Gdyby nie on wg mnie byłby dużo lepszy wynik :) I jade jade. Gdzieś przed górkami obracam się patrze josip. Jechał doskonale, zaś ja przeciętnie. W pewnym momecie odchodzi. Łapię koło, próbuje jakieś zmiany dawac ale jestem za wolny. Odchodzi mi troszkę, ale łapie go przy zjazdach(odcinek xc) które zjeżdżałem na pełnej. I tak razem jedziemy do końca. Jakieś 4 km przed metą obudziłem się i wyszedłem na zmianę. Prawie wojtka zgubiłem :) ale na pewno dostał motywację, żeby nie puścic koła. Razem wpadamy na mete. Nie wiadomo kto pierwszy bo organizator jest z dupy.
Czas 2.51
Miejsce 10 w m2 (nie skomentuje mojej przynależności do juniorów...)
Ubieram się, i szukam po ludziach pompki do opon. Znajduje się wkońcu i jade rozgrzewkę. Patrze jak piasek itd. Jest nawet na pewno beda tańce i harce ale cóż. Chwile przed startem dojeżdżam do kłosia. Jedziemy na start i kapec. Kolec od róży bądź czegoś równie dużego wbija mi się w oponę. W 10 minut wzorcowo zmieniłem nowiutką dętkę na jeszcze nowszą :D I jade bez zapasu.
Zjechaliśmy na rynek, pare osob minąłem bl bla bla i start właściwy. Chodniczkami, asfaltem, byle byc tylko bardziej z przodu. Ossowa wchodzi w niesamowitym tempie. Mijam ludzi jakby stali w miejcu :)
Gdzieś tam w oddali widzę kłosia którego próbuję dojsc. W końcu puściłem i masters mariusz odjechał. No to jade sam. I tak praktycznie wyglądało praktycznie całe 1.5 kółka. Cały czas sam, mimo iż ciagnałem pare osob nikt nie chce wyjsc na przód. Nie powiem bo mnie to trochę irytowało. Najlepsze akcje były na grajzerówce kiedy wytaźnie odbijałem w lewo, pokazywałem ręką zeby jechali (wszystko wzorcowo) a ekipa trzyma się mego koła jak przyklejona.
Na każdym bufeciku biore wodę w kubeczku które wykorzystuje do ochłodzenia się. Co za wspaniałe uczucie oblac sie wodą przy 30 stopniach w cieniu. Miodzio.
Generalnie 1 pętla bardzo mi się dłużyła przy wjeździe na 2 zgubiłem pół żela, 1.5 litra picia wypiłem, więc wiedzialem ze na następnym pit stopie bd musiał sie zatrzymac. Widząc jakieś koszulki na horyzoncie starałem się dojeżdżać.
Na bufecie tankuję. Coś tam zjadłem, upał daje się we znaki. Gdyby nie on wg mnie byłby dużo lepszy wynik :) I jade jade. Gdzieś przed górkami obracam się patrze josip. Jechał doskonale, zaś ja przeciętnie. W pewnym momecie odchodzi. Łapię koło, próbuje jakieś zmiany dawac ale jestem za wolny. Odchodzi mi troszkę, ale łapie go przy zjazdach(odcinek xc) które zjeżdżałem na pełnej. I tak razem jedziemy do końca. Jakieś 4 km przed metą obudziłem się i wyszedłem na zmianę. Prawie wojtka zgubiłem :) ale na pewno dostał motywację, żeby nie puścic koła. Razem wpadamy na mete. Nie wiadomo kto pierwszy bo organizator jest z dupy.
Czas 2.51
Miejsce 10 w m2 (nie skomentuje mojej przynależności do juniorów...)
- DST 83.00km
- Teren 75.00km
- Czas 02:51
- VAVG 29.12km/h
- VMAX 65.81km/h
- Temperatura 30.0°C
- HRmax 202 (100%)
- HRavg 178 ( 88%)
- Kalorie 2901kcal
- Sprzęt Corratec x-vert motion
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Oj dostał Wojtek motywację, dostał:) To właściwie jedyne, co mi jeszcze wtedy zostało. A z tym hamowaniem na zjazdach, to wiesz - ja mam żonę, dziecko, kredyt...:)
josip - 21:56 czwartek, 9 czerwca 2011 | linkuj
Trzeba było na greiserówce stanąć - ciekawe czy pociąg też by stanął ;)))
Fajna relacja :) klosiu - 21:12 czwartek, 9 czerwca 2011 | linkuj
Fajna relacja :) klosiu - 21:12 czwartek, 9 czerwca 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!